Wernisaż Tomasza Śmigielskiego pt. "Ślady słońca. Solarigraficzny portret zamku i Darłowa"
Tomasz Smigielski baner itZamek Książąt Pomorskich – Muzeum w Darłowie serdecznie zaprasza na wernisaż fotografii Tomasza Śmigielskiego pt. "Ślady słońca. Solarigraficzny portret zamku i Darłowa" w dniu 30 marca 2016 roku o godz. 17.00.
Wystawa pod patronatem starosty sławieńskiego Wojciecha Wiśniowskiego, dofinansowana przez Zarząd Portu Morskiego w Darłowie Spółka z o. o.
Wystawa czynna do 24 kwietnia 2016 roku.
Na wystawie zaprezentowanych zostanie kilkanaście fotografii autorstwa Tomasza Śmigielskiego pokazujących zamek i miasto Darłowo w aurze wyciętej czasoprzestrzeni malowanej słońcem. Technika solarigraficzna pozwala naświetlać materiał światłoczuły od kilku tygodni do kilkunastu miesięcy , co umożliwia zarejestrować wyraźny ślad wędrówki słońca na nieboskłonie. To, co oko ludzkie przez nieubłagalny upływ czasu nie dostrzega - uchwyci właśnie papier fotograficzny.
Wykonywanie zdjęć tą metodą, to powrót do korzeni fotografii, kiedy w XIX w. Joseph Nicéphore Niépce rozpoczął pierwsze eksperymenty nad utrwaleniem obrazu na pokrytym substancją światłoczułą podłożu. Jak dawniej, tak i dziś, do tej techniki używa się aparatów otworkowych (camera obscura), najczęściej wykonanych przez samych fotografików (wszelkie światłoszczelne: pudełka, puszki, prostokątne opakowania, itd.) Wewnątrz aparatu zamiast negatywu umieszcza się czarno-biały papier fotograficzny, zawierający sole srebra, które pod wpływem długotrwałej ekspozycji ciemnieją dając obraz negatywowy.
Najczęstszymi miejscami montowania aparatów solarigraficznych bywają balkony, dachy, drzewa, fasady budynków, jak również w przypadku wystawy Tomasza Śmigielskiego, wieża i elementy architektoniczne darłowskiego zamku.
Tomasz Śmigielski o solarygrafii:
"Fascynujące w solarigrafii dla mnie jest to, że jest to sztuka jednocześnie bardzo łatwa i bardzo trudna. Z jednej strony wykonanie aparatu jest proste. Podobnie uchwycenie obrazu. Odchodzi nam praktycznie cały proces chemiczny. Zdjęcie można utrwalać, ale nawet to nie jest niezbędne. Z drugiej strony na jakość i sposób wykonania zdjęcia wpływa ogromna ilość różnych czynników. Sprawia to, że zawsze jest miejsce, żeby coś poprawić, czegoś się nauczyć, coś zrobić lepiej.
Ciekawym dla mnie jest to, że mimo bardzo pierwotnej formy solarigrafii jako fotografii jest ona do dziś dziedziną eksperymentalną. Dla mnie ma to znaczenie o tyle, że pozostawia wciąż ogromne pole dla poszukiwania własnych rozwiązań - nie ma ustalonych kanonów i zasad, a jednocześnie jest bardzo dużo "wskazówek", których warto się trzymać.
Moja przygoda z tą dziedziną rozpoczęła się zupełnie przypadkowy, ale można chyba stwierdzić, że od razu mnie to zafascynowało. Ma to w sobie coś ze sztuki bardzo klasycznej - nie liczy się sprzęt, nie liczą się możliwości techniczne. Liczy się wiedza, chęć eksperymentowania i pomysły. Od razu wydało mi się to bardzo interesujące.
Solarigrafia jest według mnie bardzo ciekawą odskocznią od typowej dzisiaj sztuki fotograficznej. Dzięki swej surowości, technikom jej wykonywania, zdjęcia automatycznie nabierają charakteru ujęć wykonywanych w czasach, kiedy dziedzina ta dopiero się rodziło. Dla mnie, osobiście, zdjęcia wykonane techniką solarigraficzną są mniej może "ujęciami fotograficznymi". Często, nawet jeśli zdjęcie nie wyjdzie, papier się zniszczy, czy aparat ulegnie uszkodzeniu, można uzyskać ciekawe, nawet abstrakcyjne efekty. Zdjęcie które "nie wyszło", może zyskać nową wartość, czasem bliższą malarstwu niż fotografii.
Dodatkowym walorem, który bardzo pociąga mnie w tego rodzaju działaniach jest stylistyka samych zdjęć. Kolorystyka, charakterystyczne ziarno, czasem brak ostrości - znajduję w tym dużą bliskość do kina niemego. Ogólny, nieco surrealistyczny, niepokojący, nawet senny, nastrój wykonanych tak zdjęć może przywodzić na myśl filmy z nurtu niemieckiego ekspresjonizmu, co dla mnie jest dodatkowym, bardzo ciekawym walorem.
Myślę, że wykonane tak zdjęcia mają w sobie niejednokrotnie więcej "duszy", niż duża część współczesnej fotografii. Mam na myśli to, że zdjęcie niemal od początku do końca jest pracą autora - łącznie z budową samego aparatu."